+1
family&me 21 lutego 2017 10:39

Tak. To jest możliwe. Nasze drugie dziecko urodziło się pod koniec czerwca, więc żadnych planów wakacyjnych nie mieliśmy. Samoloty odpadały, bo daleko, bo jak coś się stanie, bo jak zachoruje, bo ...

Z racji tego, że taki maluszek duuuużo śpi miałam czas, aby poszperać w internecie. Niejechanie nigdzie tego lata nie wchodziło w rachubę. Padło na Włochy. W miarę blisko (jedyne 1100km), raczej pewna pogoda i jakoś tak swojsko (jesteśmy co roku na nartach).

Przygotowanie trasy zajęło mi ok dwóch tygodni, mapkę zmieniałam 3 razy, namówiliśmy znajomych, zrobiłam rezerwacje i gotowe :). Z wolnym nie było problemu: ja na macierzyńskim, mąż pracuje w firmie rodzinnej, w przedszkolu syna (4 lata) wystarczyło powiedzieć, a znajomi wzięli urlop.

Oto trasa: Berlin (mieszkamy blisko granicy) - Isola Verde (camping Isamar) - Mirabilandia - Riccione - San Marino - Figline Valdarno (camping Norcenni Girasole Club) - Florencja - Marina di Massa - Piza - Lucca - Cinque Terre - Carrara - Peschiera de Garda - Verona - Berlin

Skąd taki koszt? Trochę już widać na mojej mapce. Zaskoczyło mnie parę rzeczy: opłata rezerwacyjna przy zamawianiu campingów, musieliśmy zmienić jeden z noclegów z powodu strasznych warunków (na szczęście wystarczyło 30 euro na całą grupę, żeby przenieść się do lepszego domku) no i o zgrozo opłata za parkingi podczas zwiedzania !!! Tego się nie spodziewałam.


Dlaczego tak dokładne wyliczenia? Musieliśmy się jakoś rozliczyć ze znajomymi. Ale co ważniejsze, chciałam udowodnić mojej rodzinie, że da się spędzić czas gdzieś indziej niż nad polskim morzem i nie zbankrutować :)

Pizzy i wina nie doliczałam. Różni ludzie, różne ilości. W domu też coś jemy i pijemy, a nad morzem tu rybka, tam goferek i coś do grila na wieczór.


Za taką cenę nie ma mowy o 5 * hotelach. Wybierałam camping, ale z bajerami (żeby mój syn miał gdzie poszaleć) dorzuciłam do tego plażę, bo znajomi lubią. Zawsze z kuchnią lub aneksem i było komfortowo. Mogło być jeszcze taniej przy pełnym samochodzie (7 osób).


Zaczęliśmy od campingu Isamar (2 noce). Po tak długiej podróży należało się trochę odpoczynku. Dzieciaki były dzielne. Droga zajęła nam 15 godzin. Mamy zasadę wyjeżdżania dzień wcześniej wieczorem ok 23ciej. Tym razem wyjechaliśmy po 20tej, tak jak maleństwo chodziło spać (wtedy 2,5 miesiąca). I to się sprawdziło. Obydwa skrzaty spały całą noc, a my zmienialiśmy się za kółkiem. Później zatrzymywaliśmy się parę razy. Jakiś korek się trafił. Szybkie zameldowanie, przyczepienie bransoletek i na basen. Na drugi dzień basen, plaża i znowu basen.











Po relaksie czas na trochę adrenaliny, czyli park rozrywki Mirabilandia. 35 euro od osoby. Nasze maluchy weszły za darmo (do 100cm wzrostu.) Polecam. Spędziliśmy tam cały dzień i było nam mało. Dla każdego coś miłego. Strzelnice, kolejki dla dużych i małych, szybkie i wolne, suche i mokre, karuzele, samochodziki, place zabaw i dużo, dużo więcej. Wszystko podzielone tematycznie.












Wieczorem ok 20tej trafiliśmy do Riccone, troszkę mniejsze i spokojniejsze Rimini. Tym razem 3 noce w apartamencie. Uwaga na płatne plaże, leżaki kuszące ale i drogie. Za darmo można poleżeć przy placu Roma.






To ostatnie miejsce to castello. Nie polecamy. Nasz znajomy lubuje się w starociach, historii itp., więc wybraliśmy się na wycieczkę. Miało być blisko, szybko i przyjemnie. Było tylko śmiesznie i to nie dla naszego znajomego, resztę wyprawy nabijaliśmy się z niego i jego castello. Było daleko, pod górę, a na miejscu zastaliśmy wymurowaną stodołę, coś w stylu klimatycznej karczmy do organizacji wesel. I było już zamknięte. Przyszliśmy za późno. Dobrze że mieliśmy wózek, wsadziliśmy do niego starszego, a maleństwo nosiliśmy. Po takiej wycieczce nikomu nie chciało się ruszać i zamiast wieczornego wypadu do Rimini zjedliśmy pizzę na plaży. Następnego dnia ruszyliśmy do San Marino.














Zwiedzaliśmy tylko część zamkową. Kolejka działa od 8ej do 20tej, co 15 minut. Bilet w obie strony 4,50E, w jedną stronę 2,80, dzieci do 120cm za darmo. Nie udało nam się zatankować ani zrobić zakupów w mieście, bo trafiliśmy na siestę (12:30-15:30). Paliwo było po 1,18E.

Późnym popołudniem następny przystanek camping Norcenni Girasole Club. Zatrzymaliśmy się w górnej części należącej do vacansoleil.

Dodaj Komentarz